Zjedzmy coś innego
Ach tak ... :) Hipek pracuje w Restauracji na Bedford Place .... ;) to co z tym krokodylem.. jaki kolor ma mięsko ??
[img]http://www.obrazki.info/miniatury/SugarwareZ-253.gif[/img]
[b]Będziesz pisał na temat, nie będziesz spamował, będziesz...[/b]
[img]http://img526.imageshack.us/img526/6522/ubd3874.png[/img]
[b]Będziesz pisał na temat, nie będziesz spamował, będziesz...[/b]
[img]http://img526.imageshack.us/img526/6522/ubd3874.png[/img]
- cuma
- Zawodowiec
- Posty: 1371
- Rejestracja: czw sie 02, 2007 11:22 pm
- Lokalizacja: z zupełnie innej bajki:)
a mrowki jadłeś? bo ja tak pieczone, z Kolumbii miały jakieś 2 cm, chrupały jak popcorn, smaku nie opiszę bo nie potrafię porównać z niczym mi znanym
trochę węgla ożywia parowiec, trochę serca - człowieka...
[url=http://userbars.pl/][img]http://img.userbars.pl/11/2050.gif[/img][/url]
[url=http://userbars.pl/][img]http://img.userbars.pl/11/2050.gif[/img][/url]
witam na początku to Ewelinko małe sprostowanie resteuracja znajduje się na Upper Banister Street jest muzyczka na żywo , super wyskoczyć z partnerem na niezłą kolacyjke oprucz krokodylka mozna zjeść steka z rekina na sałatce z salsą ananasową , krewetki w cieście i wiele innych przysmaków
a co do krokodylka to mięsko ma białe najlepiej sama skosztuj
a co do krokodylka to mięsko ma białe najlepiej sama skosztuj
- cuma
- Zawodowiec
- Posty: 1371
- Rejestracja: czw sie 02, 2007 11:22 pm
- Lokalizacja: z zupełnie innej bajki:)
ja też zjadłbym jeszcze ale to była rzadka okazja. qmplowi z pracy przysłała teściowa Kolumbijka
Kris no nie, ja nie Cejrowski, te moje to już były "śmiertelnie martwe"
Kris no nie, ja nie Cejrowski, te moje to już były "śmiertelnie martwe"
trochę węgla ożywia parowiec, trochę serca - człowieka...
[url=http://userbars.pl/][img]http://img.userbars.pl/11/2050.gif[/img][/url]
[url=http://userbars.pl/][img]http://img.userbars.pl/11/2050.gif[/img][/url]
Zaskoczę Was: podczas wyprawy do Meksyku na przełomie grudnia i stycznia, i wędrówki po jukatańskiej dżungli w okolicach ruin osady antycznych Majów, Palenque, przewodnik zachęcił nas do skosztowania termitów wprost z termitiery, NA ŻYWCA!
Przez zrobiony przez przewodnika otwór w kruchej, niczym zrobionej z papieru ściance gniazda, jego mali mieszkańcy porozpełzali się żwawo po najbliższej okolicy, ale myliłby się ten kto sądzi, że należało je łapać. Metoda posilenia się tym niecodziennym przysmakiem polegała po prostu na wsadzeniu palucha prosto w gniazdo i poczekaniu, aż wszędobylskie stworzonka same na niego powłażą! Kto nie przeszedł tego testu, temu nie dane było poznać zaskakującego smaku żywych termitów :D
Termity, na których gniazda w lasach Meksyku można się natknąć co krok, są mniejsze od naszych rodzimych mrówek i mają barwę pomarańczową. Myśleliśmy, że nasz przewodnik żartował z nas, "nieoświeconych Europejczyków" mówiąc, że termity mają smak wyraźnie zbliżony do marchewki Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się to prawdą! Oczywiście miałem niemałe opory, żeby świadomie pozwolić dziesiątkom sześcionogich, bezskrzydłych owadzików na wędrówki mo mojej jamie ustnej, ale nie byłbym sobą, gdybym zrezygnował z tego doświadczenia
Nieszczęsne termity może są zbyt małe, by porównać je z chrupiącym pop-cornem, ale rzeczywiście trzaskają w zębach jak jakieś ziarenka. Można sobie np. wyobrazić, że je się ziarna sezamu o smaku marchwi (wymaga to naprawdę dużo silnej woli i wybujałej wyobrażni). Za kolejny przejaw czarnego poczucia humoru przewodnika uznaliśmy stwierdzenie, że na wypadek zgubienia się w dżungli i konieczności wielodniowej wędrówki, przeżyć możemy właśnie dzięki temu darowi natury, zakładając, że nie wiemy, które rośliny w podzwrotnikowym lesie są jadalne, a które trujące... :?
A inne przysmaki rodem z jukatańskiej kuchni? Polecam oryginalną salsę, czyli niezwykle orzeźwiającą sałatkę sporządzoną głównie z mięsistych liści opuncji (jadalny kaktus) z dodatkiem pomidorów, cebuli i chilli i hmm... kielicha mezcalu, koniecznie z zatopioną w nim larwą gusanos de maguey
Może i te kulinarne fanaberie wywołują ciarki na plecach (a może właściwsze było by określenie "mrowienie"?), ale zapadają w pamięci na całe życie! Przed nami (i naszymi żołądkami) natomiast prawdziwe wyzwanie - podróż do Tajlandii, a tam - wiadomo, jadalne wszystko co się rusza
Pozdrawiam,
wasz Wujek Kazek z podróży
Przez zrobiony przez przewodnika otwór w kruchej, niczym zrobionej z papieru ściance gniazda, jego mali mieszkańcy porozpełzali się żwawo po najbliższej okolicy, ale myliłby się ten kto sądzi, że należało je łapać. Metoda posilenia się tym niecodziennym przysmakiem polegała po prostu na wsadzeniu palucha prosto w gniazdo i poczekaniu, aż wszędobylskie stworzonka same na niego powłażą! Kto nie przeszedł tego testu, temu nie dane było poznać zaskakującego smaku żywych termitów :D
Termity, na których gniazda w lasach Meksyku można się natknąć co krok, są mniejsze od naszych rodzimych mrówek i mają barwę pomarańczową. Myśleliśmy, że nasz przewodnik żartował z nas, "nieoświeconych Europejczyków" mówiąc, że termity mają smak wyraźnie zbliżony do marchewki Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się to prawdą! Oczywiście miałem niemałe opory, żeby świadomie pozwolić dziesiątkom sześcionogich, bezskrzydłych owadzików na wędrówki mo mojej jamie ustnej, ale nie byłbym sobą, gdybym zrezygnował z tego doświadczenia
Nieszczęsne termity może są zbyt małe, by porównać je z chrupiącym pop-cornem, ale rzeczywiście trzaskają w zębach jak jakieś ziarenka. Można sobie np. wyobrazić, że je się ziarna sezamu o smaku marchwi (wymaga to naprawdę dużo silnej woli i wybujałej wyobrażni). Za kolejny przejaw czarnego poczucia humoru przewodnika uznaliśmy stwierdzenie, że na wypadek zgubienia się w dżungli i konieczności wielodniowej wędrówki, przeżyć możemy właśnie dzięki temu darowi natury, zakładając, że nie wiemy, które rośliny w podzwrotnikowym lesie są jadalne, a które trujące... :?
A inne przysmaki rodem z jukatańskiej kuchni? Polecam oryginalną salsę, czyli niezwykle orzeźwiającą sałatkę sporządzoną głównie z mięsistych liści opuncji (jadalny kaktus) z dodatkiem pomidorów, cebuli i chilli i hmm... kielicha mezcalu, koniecznie z zatopioną w nim larwą gusanos de maguey
Może i te kulinarne fanaberie wywołują ciarki na plecach (a może właściwsze było by określenie "mrowienie"?), ale zapadają w pamięci na całe życie! Przed nami (i naszymi żołądkami) natomiast prawdziwe wyzwanie - podróż do Tajlandii, a tam - wiadomo, jadalne wszystko co się rusza
Pozdrawiam,
wasz Wujek Kazek z podróży